Aborcja po polsku
Polska i brytyjska ustawa o ochronie płodu brzmią tak samo. Polki jednak jeżdżą przerywać ciążę do Wielkiej Brytanii.
Zarówno w Polsce, jak i w Wielkiej Brytanii wolno usunąć ciążę, gdy stwarza ona zagrożenie dla zdrowia kobiety. Brytyjczycy pojmują je w myśl definicji Światowej Organizacji Zdrowia: zdrowie to sytuacja pełnego – fizycznego, umysłowego i społecznego – dobrostanu człowieka. Zgodnie z tą interpretacją brytyjscy lekarze za wskazanie zdrowotne do aborcji uznają więc depresję kobiety, jej myśli samobójcze albo trudną sytuację życiową. W Polsce zaś lekarze boją się, lub nie chcą dokonać legalnej aborcji zasłaniając się klauzulą sumienia.
Trudno jest się dziwić bierności polskich ginekologów, którzy unikają trudnych decyzji. U nas lekarz przeprowadzając legalną aborcję w myśl obowiązującej w kraju ustawy, może narazić się na karę. Tak było m.in. w przypadku ginekologa z Nowej Soli, który został ukarany przez sąd za przerwanie ciąży, pochodzącej z gwałtu kazirodczego, którego sprawca został już prawomocnie skazany w osobnym procesie. Lekarze oskarżeni publicznie o aborcję przestają też awansować, a nawet bywają zawieszani, lub dożywotnio pozbawiani prawa do wykonywania zawodu przez samorząd lekarski.
Gorzej być nie może
Obecna ustawa o ochronie płodu jest atrapą. Nie przestrzegają jej lekarze i wymiar sprawiedliwości. Wszystkim rządzi los i sumienia przypadkowych osób. Czy wobec tego powinnyśmy bać się całkowitego zakazu przerywania ciąży?
Powracające obietnice
Politycy SLD ogłosili projekt w sprawie legalizacji aborcji, o nazwie „Świadome rodzicielstwo”. W projekcie zapisane są: prawo do przerwania ciąży do 12. tygodnia jej trwania na wniosek kobiety, refundacja aborcji i środków antykoncepcyjnych, darmowe badania prenatalne i edukacja seksualna w szkołach.
Na poniedziałkowej konferencji prasowej były minister zdrowia Marek Balicki zapowiedział, że przez najbliższych kilka dni posłowie Sojuszu będą zbierać podpisy pod projektem, tak by jeszcze w tym tygodniu trafił on do Sejmu.
Projekt ustawy o świadomym rodzicielstwie to - jak mówił Balicki - "7 razy »tak« dla kobiet": "tak" dla aborcji, "tak" dla bezpłatnej aborcji,; "tak" dla refundacji środków antykoncepcyjnych, "tak" dla refundacji in vitro, "tak" dla badań prenatalnych, "tak" dla edukacji seksualnej. Siódme "tak" zakłada z kolei, że placówki zdrowia, które podpisały kontrakt z NFZ, nie miałyby prawa odmówić wykonania legalnej aborcji.
Balicki powiedział, że posłowie Sojuszu mieli składać swój projekt tuż po wyborach parlamentarnych, jednak decyzję tę zmienili po piątkowych głosowaniach w Sejmie. Sejm zdecydował wówczas o skierowaniu do dalszych prac w komisji obywatelskiego projektu całkowicie zakazującego przerywania ciąży. (polskatimes.pl)
Liderzy SLD argumentują, że liberalizacja ustawy aborcyjnej to sprawa ideowa i bez względu na szanse poparcia w Sejmie będą forsowali swój projekt.
Bojkot wyborów
Trudno jest uwierzyć, że kwestia, z którą polska demokracja nie poradziła sobie przez ponad 20 lat, zostanie rozstrzygnięta w przededniu wyborów. Smutne jest, że prawa kobiet to tylko karta przetargowa w przedwyborczych bojach. Warto zachować zimną krew, nie bać się radykałów i nie dać się zwieźć liberałom. Po co pikiety zwolenników aborcji? Pokonajmy polityków ich własną bronią. Bierność za bierność. Gdyby tak nie wziąć udziału w wyborach? Koniec szafowania naszymi prawami. Skorzystamy z przywileju głosowania tylko wówczas, gdy nasze prawa będą respektowane. Drogie kobiety i solidarni z nimi mężczyźni, zbojkotujmy te wybory i przyznajmy bezwzględny mandat zaufania tym, którzy przywrócą kobietom elementarne prawa człowieka. Nie głosujmy na obietnice.
P.S.: w tych wyborach nie głosuję, ale jeśli komukolwiek uda się wprowadzić w życie projekt „Świadome rodzicielstwo”, to ma moje dozgonne poparcie… bez względu na to kim jest, lewicowcem, papieżem, czy samym szatanem.
Komentarze
Jednak gdy dupsko takiego fiuta jest bezpieczne to może sobie pieprzyć w telewizji jak to on kocha wszystkie dzieci nawet te, które składają się z 4 komórek.
Nie zdziwiłbym się, gdyby jeden z drugim prowadzili podziemne gabinety aborcyjne i po mszy chochlowaliby kobiety. Cóż biznes jest biznes, hipokryzja codziennością a głupota mądrością.
Nawet gdyby żony nie chciały usunąć ciąży (w przeciwieństwie do mężów miałyby ustalony pogląd na aborcję) zostałyby do tego zmuszone (być może w gabinecie tychże polityków)