Minął czas żałoby narodowej, który dla mnie był irytującym czasem. Jedynym ratunkiem było wyłączenie telewizora i radia. Polacy (choć szczęśliwie nie wszyscy) oszaleli. Pełni nekrofilskich uniesień, symulowali patriotyzm. Stali z uśmiechem na twarzy do pałacu prezydenckiego, by mieć swój wkład do historii. Robili to kosztem śmieszności, przejawiając skrajną hipokryzję. Tak najbardziej znienawidzony prezydent stał się święty. W naszym kraju wystarczy umrzeć by być wielkim.
Teraz gdy emocje trochę opadły, a katastrofa stała się kartą przetargową w rękach PiS, wielu z nas uległo manipulacji.
W ten oto sposób bardzo prawdziwe słowa Wojewódzkiego i Figurskiego "po trupach do celu" oburzają bardziej niż fakt, że politycy wykorzystują tragedię w kampanii wyborczej.
Ogłupiałe, ciemne masy chcą żywić się cudzym bólem, uczestniczyć w teatrze sztucznych emocji, rażących z siłą ekspresji wenezuelskiej opery mydlanej. Wojewódzki to cham, bo zabiera masom rozrywkę. Teraz czas by biedny naród się zabawił, tak jak gapie kłębiący się wokół miejsca wypadku samochodowego. Wszystkim nam należy się dramatyczne reality show. Więcej krwi, cierpienia i dramatu, a ktoś w międzyczasie pojedzie nas w dupsko i dorwie się do władzy w tym ciemnogrodzie.