cherry tv... chyba nie miałam przyjemności. Jedynie ten podręcznik o masturbacji i cielesności. W zasadzie to nie wpadł mi przypadkowo w dłonie, ale gdy związałam się z facetem, jedna z dziewczyn uznała, że powinnam zapoznać się z lekturą. Ona sama miała pewne problemy z odkrywaniem cielesności. Książkę przestudiowałam i prawdę mówiąc byłam w szoku, że dorosłe kobiety muszą uczyć się swego ciała, lub co gorsze nie chcą tego robić. Faktycznie nie rozmawiamy o masturbacji, ale naiwnie myślałam, że wszystkie to robimy.
Brak akceptacji fizyczności i seksualności wydawał mi się dziwnie marginalną sprawą. Wydawało mi się, że jest to poważny problem dotyczący jednak znikomego odsetka kobiet. Jednak nie jest tak kolorowo jak myślałam, o czym uświadomiła mi ta książka i później przeczytane artykuły psychologiczne.
Zatem moje łóżko uratował luźny stosunek do nauk kościoła w dzieciństwie

Nigdy nie kupowałam tekstów o tym, że cielesność może być brudna, a miłość fizyczna w pewnych aspektach (brak sakramentów) grzeszna. Zło to szkodzenie innym (według mnie). Idąc dalej kościół wyrządził sporo szkód. (tak cicho i na marginesie wspomnę, że zamieszczone w serwisie Wagina teksty o procesach czarownic zostały odebrane przez pracowników Google za heretyckie i w związku z tym na naszej stronie nie mogą być emitowane reklamy google adsense