Czasem jest romantycznie, czasem jest zabawnie, bywa też zagmatwanie, inteligentnie i zaskakująco. Film w dziwnej fabule przemyca wielką prawdę o związkach. Brzmi groźnie?.. Niepotrzebnie. Ot dowiadujemy się, że normalność i poprawność jest wrogiem pasji, że udana relacja partnerska to ciągła walka. Prawdy tej uczymy się z główną bohaterką Ruby Weaver (Marisa Tomei).
Postać ta jest zwykłą dziewczyną schyłku XX w., szukającą normalnego, udanego związku. Fakt, ten schemat znamy z ckliwych filmików dla niedorozwiniętych panienek. Na tym jednak kończy się prozaiczność "Szczęśliwego trafu", bo jak to z trafami bywa, są one często dla nas zaskakujące. Ruby poznaje faceta - Sama Deeda (Vincent d'Onofrio). Od teraz w jej życiu wszystko się zmienia. Z czasem w plątaninie sprzecznych informacji dowiadujemy się, że Sam Deed (ilość liter w imieniu i nazwisku istotna) jest rzekomym podróżnikiem w przeszłość. Nie nazywa się naprawdę Sam, a jego imię i nazwisko jest zapisane w długim kodzie binarnym. Jest synem anachronistów rozmnażających się w tradycyjny sposób, stroniących od genetycznych udziwnień. Sam przybył z przyszłości z 2470 r. z Debueq. Powód dla którego cofnął się w czasie? Tego nie powiem. Trudno jest uwierzyć w historyjkę Sama... Kto mógłby kupić bajkę o podróżnikach w czasie? Sam przytacza obce naukowcom teorie o zakrzywionych, zapętlonych powierzchniach czasoprzestrzeni, kpi ze stożków Minkowskiego, cytuje prawa fizyków przyszłości. Jest w tym jednak niepokojąco konsekwentny. Coraz trudniej jego historię uznawać za blef... Znacznie logiczniej jest go traktować jak chorego psychicznie.
Tyle o głównej parce filmowej. W "Szczęśliwym trafie" przewijają się jeszcze znajome Ruby, jej rodzice i psychoterapeutka.
Film wzbogacają ciekawe zdjęcia i dyskretna, interesująca muzyka. Jego walorem są dialogi. Scenariusz według mnie rewelacyjny. Film pochłania się z przyjemnością. Gorąco polecam.
Nie jest to do końca babskie kino. Film przetestowano na kilku samcach. Próby te zakończyły się powodzeniem. Powodzenie owych prób oznacza, że samce laboratoryjne przeżyły seans i nie doznały żadnego uszczerbku na swym zdrowiu psychicznym.
Komentarze
Pomysł oraz realizacja filmu są po prostu niesamowite. Historia paranoidalna tak doskonale wpisująca się w prozę "zwykłego" życia. Nie ma związków normalnych, a w każdym razie być nie powinno! Powinny być związki żywiołowe, przesycone miłością i niecodziennością - a zwykłość i normalność zupełnie temu przeczą.
Skoro już się rozwodziłem na temat Marisy Tomei to szczególnie polecam film "Nim diabeł dowie się, że nie żyjesz". Bardzo mocne kino obrazujące brudy w jakich taplają się ludzkie egzystencje.
Zło w tym filmie ma wiele odcieni i to jest najlepsze, bo zło to nie mrok i nie nieodgadniona siła, tylko my.
Marisa, słodka Marisa... również uwielbiam na nią patrzeć. Bardzo zmysłowa kobieta.
Myślę, że "Szczęśliwy traf" w niekonwencjonalny sposób pokazuje prawdę o związkach, o prawdziwym uczuciu. Musi być energia, moc. Nawet negatywna. Kiedyś po burzliwej awanturze powiedziałam swojemu Kochaniu, że chwila, w której przestanę się na niego wkurzać, będzie końcem miłości. Nikt tak mnie nie potrafi rozsierdzić jak moje Kochanie. Przyznam się tak po cichu, że nawet lubię te nasze zadymy Lubię jak między nami iskrzy i jak w kłótni lecą iskry :love: