Droga do orgazmu to najpierw poznanie swojego ciała i potrzeb. Kobiety powinny z lusterkiem w ręku obejrzeć swoją waginę, oswoić się z nią, pozbyć się wstydliwych skojarzeń. Trzeba też zbadać, jak czuję swoje ciało. Co lubię, czego nie. Innymi słowy - masturbacja, o której panie wstydzą się mówić, lub co gorsza jej nie praktykują. Kolejny etap nauczyć swojego partnera tego, czego nauczyłyśmy się o sobie i swoich pragnieniach.
Kiedy świadomość kobiety nie wystarcza do osiągnięcia orgazmu trzeba uporać się z demonem kultury lub wykluczyć fizyczną niemożność odczuwania przyjemności seksualnej.
Gdy szwankuje kultura i wychowanie pomocna jest terapia psychologiczna. Warto na nią udać się z partnerem. Zdarza się, że on wręcz czeka, aż powiemy, w czym problem. Zbyt często zostawiamy go na pastwę domysłów. Wiele kobiet nadal uważa, że bardziej w porządku jest, kiedy mężczyzna dotyka ich sromu, zachwyca się nim, pieści, niż gdyby one same miały to robić. Tymczasem męskie zapędy onanistyczne uznawane są za zdrowy odruch. W "Monologach waginy" Eve Ensler jedna z bohaterek polubiła swoją waginę, dopiero kiedy spotkała faceta, który długo zachwycał się wyglądem jej wulwy. Dziewczyny zwykle mają o sobie dobre zdanie z wyjątkiem swego krocza. Czują do niego niechęć, a niekiedy obrzydzenie. Na terapii kobiety często przyznają się do nienawiści wobec własnego ciała, a zwłaszcza waginy. Dla wielu kobiet srom jest brzydki, śmierdzi, wygląda karykaturalnie. Za to nie szczędzimy słów zachwytu dla penisa. O nim mówi się dumnie męskość. A o wulwie? W języku staropolskim srom oznaczał "wstyd". Do dziś używane jest słowo "sromotnie". Dwu- trzy letni chłopiec wie, że ma ptaszka, i jest z tego dumny. Trudno sobie wyobrazić jego rówieśniczkę chwalącą się faktem posiadania waginy.
Poza tym sama edukacja seksualna jest oparta na niedomówieniach i negacji. Uczymy się o tym, jak nie zajść w ciążę, nie zachorować, nie zostać wykorzystaną itp. Nauka o seksie opiera się na lęku, czarnowidztwie i wstydzie. Często też matki przenoszą na córki negatywny stosunek do swoich narządów płciowych i do kobiecości w ogóle. Już w czasie czynności pielęgnacyjnych. Poza tym, że dziewczynki mają dbać o czystość, nie mówią córkom nic więcej. Tymczasem są plemiona afrykańskie, w których matka, zanim córka wyjdzie za mąż, uczy ją masturbacji, opowiada o seksie. Żeby nie stała jej się krzywda i żeby była już rozbudzona, miała z seksu radość, bo tam dziewczynki wychodzą za mąż często po pierwszej miesiączce. W naszym obszarze kulturowym taki przekaz międzypokoleniowy jest nie do pomyślenia. Żeby móc przekazać córce coś pozytywnego o seksie, matka musi sama mieć tę sferę poukładaną.